Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/527

Ta strona została przepisana.

poznają, plan przyjmą i nasza pustosząca Europa wyprawi rozkaz zastąpienia żarliwéj pracy serca zimnem dziełem ołówka. Święte kamienie, z których każdy braterska ręka położyła zostaną rozproszone; grobowiec któremu stary poszarpany, sztandar pokłon oddawał, zburzony będzie, a coś naksztalt świątyni z korynckiemi kolumny, z zaostrznym frontonem, jako blada kopia pomnika przed trzema tysiącami lat zbudowanego, wzniesie się jak klassyczne świętokradztwo, tam gdzie dzisiaj wznosi się ów grobowiec jeszcze wrzący współczesném wspomnieniem.
Wielkie szczęście że Kair nie jest Paryżem, bo inaczéj piramidy już by były ustąpiły miejsca kościołowi Śtéj Magdaleny lub bursie.
Nie pamiętam nic smutniejszego i bardziéj religijnego jak powrót nasz do Dżemma-Rhazuat. Każdy wymieniał nazwisko utraconego przyjaciela; za każdym krokiem oficer zatrzymywał się i mówił do towarzysza.
— Patrz, oto tutaj poległ ten lub ów.
— Prawda, z uśmiechem odpowiadał drugi, biedny chłopiec, on bez zaprzeczenia był najwaleczniejszym i najlepszym z nas wszystkich.
Bo w ich oczach, z pomiędzy szlachetnych męczenników, najlepszy i najszlachetniejszy zawsze ten który polegnie; a pomyślmy tylko nad tém, że w Afryce mamy 10, 000 oficerów, należących do najzacniejszych, najbogatszych i najoświeceńszych naszych rodzin, że cała ich ambicya zawiera się w tych jedynie wyrazach: — tutaj on poległ! tu i my polegniemy!
I jakiéjże odwagi, jakiéj siły potrzebują ci dobrowolni wygnańcy, do walczenia z niespodziewanemi trafy, gorączką, bitwą, z upałem w lecie, a zimnem w zimie, z oddaleniem od ojczyzny, zawsze!