Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/53

Ta strona została przepisana.

na ziemi, i przez okno bez szkła, widać niebo.
Jeden z podróżnych naszych, pan Faure, który przyjął na siebie obowiązek naszego tłumacza i naszego cicerone, udzielił nam tych wszystkich szczegółów, dodając, że przed pięcią laty, w tém właśnie miejscu gdzie znajdowaliśmy się, przytrzymany został przez rozbójników, którzy nie szanując pamiątek przywiązanych do starego zamku Lerma, założyli tu swoje siedlisko.
W miarę tego jakeśmy jechali, widzieliśmy, omyleni optyczném złudzeniem, zbliżające się ku nam błękitnawe szczyty gór Somma-Sierra, drugie przejście niemniej straszne dawniéj dla podróżnych, jak Lerma, gdzie nasz przyjaciel Faure przytrzymany został. Była piąta godzina wieczorem, kiedy zaczęliśmy wjeżdżać na pierwsze jéj pochyłości.
Jednę z gór wznoszących się po lewéj stronie drogi, wiodącéj z Aramla do Madrytu, zdobyła, w oczach Napoleona, jazda polska. Góra ta przedstawia spadzistość zwyczajnego dachu.
Żeby ją przebydź, pomnożono nasz zaprzęg do dwónastu mułów.
Rano, przebudziwszy się, spostrzegliśmy na horyzoncie obszernéj pustyni, kilka punkcików białych odrywających się śród mgły fioletowéj: to był Madryt.