Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/532

Ta strona została przepisana.

Jeden, na polowaniu, dubeltówką tylko sam obronił się od sześciu arabów: zabił trzech a jednego wziął w niewolę.
Drugi tylko z sześciu ludźmi, wpadł na dwa tysiące dwustu arabów, i przyprowadził ich do obozu po dziewięciu z każdego dziesiątka.
Zdało mi się że widzę któryś romans Cooper’a wprowadzony w wykonanie.
A niektórzy z tych ludzi co tak niepojętych rzeczy dokazali, nie mieli nawet krzyża: téj ozdoby o tyle trudniejszéj do uzyskania, o ile więcéj zasłużonéj.
Po toastach nastąpiły śpiewy, a co większa, po śpiewach tańce.
Posłowie Abd-el-Kadera, patrzali na nas swojemi wielkiemi aksamitnemi oczami, i zapewne mieli nas za szalonych.
My zaś wstaliśmy, bo nadszedł czas pożegnania nowych znajomych, pomiędzy którymi mieliśmy kilku starych przyjaciół; lecz na afrykańskiém wybrzeżu, o pięc set mil od matk ojczyzny oddaloném, nie tak łatwo rozstać się można.
Na placu oczekiwały nas konie, na których mieliśmy odjechać do morza.
Pułkownik Mac Mahon, Trembiay, Picault, Leorat i prawie wszyscy oficerowie pragnęli na odprowadzić. Pożegnaliśmy więc po raz ostatni cały ogół biesiadujących, a potem zostawując śpiewaków i tancerzy, wsiedliśmy na koń i odjechaliśmy.
Lecz zwolna, bo każdy pojmie iż z żalem opuszczaliśmy wybrzeże na którem pierwszy powiew wiatru zamiatającego piasek, zatrze na zawsze przelotny ślad naszych kroków.
Rozmowa szła głośno i żywo; rozprawiano o Francyi i Afryce; przytaczano wspomnienia z obu krajów, braterskim węzłem spajano Austerlitz z Jsly, Marengo z Piramidami, w tem znagla