Ta strona została przepisana.
re nam taką przyjemność sprawiło, jemu widocznie do smaku nie przypadało.
Gdy noc zapadła wyruszyliśmy z konsulatu. Łódź płynąć wybrzeżem zabrała Maquet’a i Alexandra, którzy zaprzyjaźniwszy się z mieszkańcami, z największą w świecie trudnością uniknęli gościnności Bizertynów, a może nawet i Bizertynek.
Wracając na pokład Szybkiego, zapisaliśmy ten dzień do rzędu dni szczęśliwych.
W rzeczy saméj Bizerta, ze swojemi ulicami spokojnemi i po większéj części sklepionemi, strojnemi w kawiarnie, wielbłądami u drzwi domów leżącemi i kupiącą się w koło nas ludnością, miłe pozostawiała w nas wspomnienie.
Wróciliśmy na Szybki około godziny szóstéj wieczorem i przy cudownem świetle księżyca, o drugiéj zrana, zarzuciliśmy kotwicę w obec Tunis.