Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/544

Ta strona została przepisana.
SPRAWIEDLIWOŚĆ WYMIERZONA PO FRANCUZKU I SPRAWIEDLIWOŚĆ WYMIERZONA PO TURECKU.

Nazajutrz, obudziły nas wystrzały na Szybkim, któremi w imieniu króla Francuzów a niejako i w mojem, pozdrawjano miasto Tunis, dając z dział salwę 21 razy. Mówię miasto Tunis, bo właśnie w chwili gdyśmy tam wpływali, bej wjeżdżał do Paryża.
Tunis, jako ugrzecznione miasto, odpowiedziało na naszą salwę, może nie bardzo spiesznie i regularnie; ale to było raczéj winą jego artyllerzystów aniżeli jego samego.
Stanęliśmy w samym środku zatoki. O pół ćwierci mili od nas kołysała się na wodach przystani piękna fregata, zwana Montezuma, a dowodzona przez kapitana Cuneo d’Ornano.
Port przedstawiał okazały widok. Mimo że się to działo dnia 5 grudnia, czas jednak był przepyszny. Zarzuciliśmy kotwicę wprost Guletty. Przed nami rozciągała się długa i wązka grobla a naniéj karawanny mułów i wielbłądów. Po za groblą jaśniało jezioro, a w końcu nieco, biała Tunis, bo tak sami Turcy zwą to miasto, tworzyła amfiteatr, w sposób iż najdalsze domy odcinały się na lazurze nieba.