Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/547

Ta strona została przepisana.

U nas te dwadzieścia tysięcy ludzi podzielonoby na trzy korpusy. Pierwszy o spodniach krótkich, drugi o spodniach długich, trzeci o spodniach w sam raz: tym sposobem wszystko miałoby podobieństwo do munduru. Ale w Tunis tak ścisłe rzeczy nie biorą, a zatem armia europejska jego Wysokości tunetańskiego beja najdziwaczniejszy w świecie widok przedstawia.
Dodajmy do tego rozmaitość kształtów, cery pokoleń. Dodajmy pąsowe mycki z jedwabnemi kutasami, siwe burnusy, przypominające szpitalne szlafroki, nakoniec dodajmy narzędzie podobne do korkociągu, a wiszące u pasa do połowy łydek, narzędzie którego przeznaczenia nigdy się domyśleć nie mógłem, a będziemy mieli wyobrażenie o téj sławnej milicyi.
Po niéj uderzyło mnie mnóstwo ludzi, uwijających się po porcie, a zalotnie postrojonych w bawełniane szlafmyce. Zaiste nie warto było tyle się trudzić i przebywać Hiszpanię od Bayonny do Kadyxu; ne warto było zwiedzać brzegi Afryki od Tangeru do Bizerty, aby o pięć set mil od Francyi, znaleść się pomiędzy takiém mnóstwem bawełnianych szlafmyc. Otoż pojmujesz pani że musiałem dowiedzieć się skąd to pochodzi.
Opowiedziano mi co następuje:
Przed dwudziestu prawie laty, za panowania poprzedniego beja, wiatr zagnał do tunetańskiéj przystani marsylijskiego kupca, który płynął do Gibraltaru z ładunkiem bawełnianych szlafmyc. W owéj epoce opłacano prawo wpłynięcia do tunetańskiego portu, nieraz zbyt samowolne, bo zależące od przywidzenia raja-marsy, to jest kapitana przystani. Naturalnie więc i marsylyczyk musiał uledz téj opłacie, a raja-marsa naturalnie oznaczył ogromną summę.