Szukałem drugich drzwi niżeli do księgarni, i znalazłem drzwi do korytarza, nad któremi były napisane te trzy słowa: Casa de Bannos.
Był to cud szczęścia. Po mieszkaniu, najwięcéj potrzebne nam były teraz łazienki.
Popchnąłem drzwiczki przezroczyste, i dzwonek zbarzęczał. Wszedłem. Przez długi korytarz, wyszedłem na dziedziniec oszklony. Do koła dziedzińca znajdowały się wnijścia do łazienek; nad łazienkami był mały antresol.
Dwie kobiéty i pięciu kotów grzało się przy brasero.
Zapytałem o pana Monnier; ale bez wątpienia moja fizyognomija niepodobała się domownikom, bo kobiéty pomrukiwać zaczęły, a koty miauczeć.
Na ten podwójny hałas, otworzyło się okno w antresolu; głowa chustką związana, i szyja okryta koszulą, pokazały się w oknie.
— Co takiego? zapytała głowa.
Pośpieszam ci powiedziéć, pani, że ta głowa, któréj rozpoznać fizyognomiję było dla mnie bardzo ważną rzeczą w téj chwili, pośpieszam powiedzieć że ta głowa nosiła wyraz bardzo ujmujący.
Jest to, kochany mój panie Monnier — odpowiedziałem — że ja i moi towarzysze żebrzemy pomieszkania, żebrzemy od godziny drugiéj rano, i jeżeli nam nie dasz pomieszkania, przymuszeni będziemy
Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/56
Ta strona została przepisana.