Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/584

Ta strona została przepisana.

tałem, była mowa o Tunetańskim beju. Żywo zatem wyjąłem gazetę z kieszeni, spojrzałem na rozmaite wiadomości i wyczytałem następującą:
„Dzisiaj rano bej Tunetański przybył do Paryża: Jego Wysokość chociaż nieco utrudzony podróżą, cieszy się jak najlepszém zdrowiem.”
Podałem gazetę Laportowi.
Bej polowy patrzył na mnie zdziwiony, bo żywość naszych poruszeń dziwi zawsze mieszkańców wschodu, którzy z giestów naszych nic się domyśleć nie mogą, ponieważ giesta te szybsze są niż ich myśl Laporte przeczytał i szybko podał bejowi gazetę, pokazując mu palcem dwa wspomnione wiersze oraz tłómacząc mu je po arabsku.
— Czy to tylko prawda? spytał bej, który nie wielką wiarę pokładał w gazetach.
— Jest to wiadomość urzędowa, rzekł Laporte.
— I to uczony miał tę gazetę? spytał znowu bej.
— Tak jest.
Odwrócił się do mnie, a twarz jego przybrała wyraz doskonałéj godności.
— Ponieważ jesteś uczonym, rzekł, powinieneś wiedzieć jednę rzecz.
— Jaką? spytałem kłaniając się.
— Że każdy zwiastun dobrej wiadomości ma prawo do nagrody równéj tejże wiadomości. Zwiastowałeś mi wiadomość nieocenioną, a że nie znam nic kosztowniejszego nad znakomity order Niszam, oświadczam ci zatem że skoro przywitam mojego krewnego gdy szczęśliwie powróci, najpierwéj prosić go będę aby cię ozdobił tym orderem. Gdybym sam mógł to uczynić, uczyniłbym natychmiast, ale przywiléj ten służy wyłącznie panującemu. Powiedz mi gdzie mieszkasz,