Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/593

Ta strona została przepisana.

Nagle flota francuzka pod wodzą admirała Lalande, zjawiła się na tunetańskich wodach gotowa nieść pomoc bejowi Hussein, naszemu sprzymierzeńcowi. Hussein listownie uprzedził El-Chakira, że nazajutrz o południu nastąpi w Bardo przyjęcie admirała francuzkiego, i zaprosił by się na tém przyjęciu znajdował. Trudno było uniknąć takowéj uroczystości. El-Chakir postał do admirała dowiedzieć się czy przyjęcie rzeczywiście nastąpi i przekonał się że list beja mówił istotną prawdę.
Jakoż nazajutrz o południu, El-Chakir wchodził do Bardo jednemi drzwiami, a admirał Lalande drugiemi. Przeprowadzono admirała do ustępowego pokoju i proszono aby się chwilę zatrzymał. Po godzinie oczekiwania, admirał Lalande mniemał że bej zapomniał o nim i prosił jednego boaba aby bejowi pamięć odświeżył. Hussein jako człowiek dobrze wychowany, uznał iż admirałowi francuzkiemu nie można kazać czekać bez przyczyny. Wkrótce więc wszedł do admirała jego kolega Assannah-Monali, admirał tunetańskiéj floty, i jak najuprzejmiéj, w imieniu pana swojego, prosił go o cierpliwość, ponieważ pan jego w téj chwili kończy mały familijny interes.
Obaczmy co to był za interes.
El-Chakir skoro wszedł do Bardo, natychmiast drzwi za nim zamknięto. Zaraz więc pomiarkował że się wszystko dla niego skończyło, lecz jako człowiek wielkiéj odwagi, nieokazał mimo to żadnéj zmiany na twarzy.
Wprowadzono go do sali narad, gdzie zgromadzony był cały dywan. Przystąpił do beja Hussejna pragnąc go powitać zwyczajnym sposobem, lecz ten dał mu znak ręką aby pozostał na swojém miejscu. Wtedy dopiero bej Hussein głośno oskarżył El-Chakira o knucie spisku z wysoką Portą przeciwko niemu i zapytał obecnych na jaką karę zasługuje człowiek