Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/60

Ta strona została przepisana.

— Cicho! panowie, cicho! proszę was; dom jest przyzwoity; niechże nas nie wypchną za drzwi wprzód nim wejdziemy.
Aleksander wszedł kłaniając się jak kawaler Callota, Boulanger za nim, Maquet potém.
Paweł szedł na ostatku, przyciskając palce do szwów spodni, co oznaczało zawsze że go stracono z oka przez chwilę, i że korzystał z téj chwili ażeby zgwałcić prawa dawnej swojéj religii.
Spojrzałem na niego z ukosa; uśmiechnął się jak mógł najprzyjemniéj. Paweł ma wino wyborne i rum przecudowny.
P. Monnier wszedł naprzód, zastaliśmy Blancharda i Girardeta w pracowni, już przy robocie.
Oba wysłani byli urzędownie, z trzecim towarzyszem panem Gismain, dla odmalowania głównych scen wielkiego wypadku, jaki miał nastąpić.
Podniosły się krzyki radości, gdy ujrzano mnie wchodzącego. Podwoiły się te krzyki, kiedy ujrzano za mną Boulanger, mego syna i Maquet.
— Widzisz pan! rzekłem do pana Monnier obracając się.
Wniosek podany przezemnie na dole, ponowiony został na piérwszem piętrze i przyjęty z zapałem. Blanchard i Girardet wzięli kawał kredy, i przeciągnęli liniję odpowiadającą trzeciéj części pracowni.