Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/64

Ta strona została przepisana.

— Zostaw tak, rzekłem; zajmij się tłómokami.
— Tłómoki są w pokoju tych panów.
— Dobrze, daj mi klucze.
— Już pootwierane.
Nie mogłem przyjśdź do siebie widząc taką czynność. Czynność ta zawsze mię niepokoiła w Pawle; kiedy wpadał w ten zbytek przysług, musiał dopuścić się jakiéj winy.
Domyślałem się że musiało czegoś brakować z pakunku, i że w zamiarze ukrycia zguby czegoś, Paweł porozrzucał tłómoki, worki podróżne, mantelzaki i pudła.
Miałem regestr. Paweł spostrzegł że sięgnąłem do kieszeni i wydobyłem regestr; podwoił czynność, przybliżając się wszelako, chociaż zajęty robotą, ku drzwiom korytarza.
— Pawle, rzekłem. — Wiadomo, nie prawdaż, pani, że nazywam Piotra już Pawłem, już Eau de Benjoin.
— Pawle — rzekłem — zrobimy inwentarz rzeczy.
Paweł, podług wyrażeń sztuki malarskiéj, ma trojaki wcale odmienny koloryt; zwyczajny jego koloryt jest tuszu chińskiego; ale, stosownie do wypadków, rumieni się on lub blednieje; kiedy rumieni się, przechodzi w bronz florencki, kiedy blednieje, wpada w kolor popielaty.