Ta strona została przepisana.
V.
Madryt, dnia 11go Października rano.
Nareszcie przeszło to okropne wzruszenie, jakie nam zapowiadano przy pierwszéj walce byków. Jeden z nas zbladł, drugiemu zupełnie źle się zrobiło; cztéréj inni wytrwali mężnie w swoich krzesłach, jak ci starzy Rzymianie, których Gallowie zwyciężcy wzięli za bogów Kapitolium.
Ale wprzód widziałem młodego naszego księcia; był uprzejmym jak zawsze, i znalazł zręczność powiedzenia każdemu z nas przyjemnego słówka. Przyjaciele moi dziwili się, że książę tak młody, już posiadał tę powabną giętkość słów, która znajduje dla każdego to co powiedziéć trzeba każdemu. Bo