Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/99

Ta strona została przepisana.

długiemi wąsami, w jedwabnych sukniach brzęczących dzwoneczkami. Ale prawda powiedziéć mi każe, że honor tego dnia był w ogólności na stronie tancerzy i Maurów. Chińczycy, lubo niezupełnie opuszczeni, zdawało mi się że trochę zestarzeli, nawet w Hiszpanii.
Śród téj ludności gorączkowéj, przerzynanéj co chwila karetami, jakie zdawało się że wyprowadzone z wozowni króla Ludwika XIV, przechodziły z hałasem, zaprzężone końmi lub mułami strojnemi w kity, dostaliśmy się do kościoła Atocha, gdzie odbywają się zwykle śluby infantów i infantek hiszpańskich.
Nigdy, jak mi się zdaje, tyle ludzi nie mieściło się na tak szczupłéj przestrzeni, i tyle złota nie jaśniało na ubiorach galowych.
Pośród takiego przepychu, co przypominał dawnych władców Indyj i Peru, nasi dwaj młodzi królewice odznaczali się prostotą wojskową. Oba mieli mundur marszałków polnych: spodnie białe, buty z botfortami, wielką wstęgę czerwoną przez ramię, i order Złotego Runa na szyi.
Order ten u księcia Montpensier ozdobiony był brylantami.
Królowa odznaczała się wdziękiem. Infantka jaśniała pięknością.