Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1021

Ta strona została przepisana.

— A prawda, pan! powiedział król.
— Pan więc bierzesz ministerstwo wojny?... spytała królowa.
— Tak, Najjaśniejsza pani, i obrócę przeciw waszym nieprzyjaciołom miecz, wiszący nad waszemi głowami.
Król i królowa spojrzeli po sobie, jakby się naradzając.
— Przypuść Najjaśniejszy panie, iż naznaczę Soissons na rozbicie obozu, że przeznaczę na głównego dowódcę człowieka pewnego i rozumnego, że dodam mu dwóch zdolnych generałów brygady, że uszykuję tych ludzi w bataljony, że stosownie do tego, jak ich się zbierze pięć lub sześć uzbrojonych, minister skorzysta z żądania generałów i wyślę ich na granicę, a natenczas zobaczysz, Najjaśniejszy panie, że dekret wydany w złych zamiarach, zamiast być szkodliwym, stanie się wielce pożytecznym.
— Lecz czy pewnym jesteś, że pozwolą im zebrać się w Soissons?
— Odpowiadam za to.
— W takim razie weź pan ministerjum wojny.
— Najjaśniejszy panie, jako minister spraw zagranicznych, mam odpowiedzialność małą i pośrednią; inaczej się rzecz ma z ministerjum wojny. Twoi generałowie są moimi nieprzyjaciółmi, widziałem ich nieudolność, ja odpowiadam za ich błędy; lecz ponieważ idzie tu o życie i spokój Waszej królewskiej mości, o utrzymanie konstytucji — przyjmuję! Jesteśmy zatem w zupełnej zgodzie co do uchwały dwudziestu tysięcy ochotników? Ponieważ obejmujesz ministerjum wojny, zdaję się zupełnie na ciebie.
— Kiedy tak, to przejdziemy teraz do uchwały duchownych.
— Tej, jak powiedziałem panu, nigdy a nigdy nie zatwierdzę.
— Najjaśniejszy panie, skoro uznałeś pierwszą, postawiłeś się w konieczności uznania drugiej.