— Brzydką sobie obrał rolę, ale mnie ona nie dziwi. Zapytaj Rolanda, co o nim powiedziałam, gdy go po raz pierwszy zobaczyłam. Wiemy także, iż ma codziennie konferencje z królową.
— A więc to zdrajca!
— Nie, tylko człowiek ambitny. Przyprowadź pan Rolanda i Claviera.
— Gdzie jest Clavieres?
— Daje posłuchanie ministrowi spraw wewnętrznych.
— A pani, co będziesz przez ten czas porabiała?
— Napiszę list, i dam go wam potem do odczytania.
— Jesteś ową sławną boginią Rozumu, której filizofowie wzywali od tak dawna.
— A którą ludzie sumienia znaleźli... Nie wracaj bez Claviera.
— Ten warunek będzie powodem opóźnienia.
— Potrzebuję godziny czasu.
— Pracuj, i niechaj natchnie cię genjusz Francji!
Zaledwie Servan wyszedł, już pani Roland była przy biurku, i pisała list następujący:
Obecne położenie Francji nie może trwać długo. Przesilenie to, którego gwałtowność doszła do najwyższego stopnia, musi zakończyć się wybuchem. Powinno ono interesować Waszą królewską mość, ponieważ dotyczy całego kraju. Zaszczycony twem zaufaniem, będąc na stanowisku, które ci winno prawdę, ośmielam się wypowiedzieć ci takową. Ten obowiązek sam włożyłeś na mnie. Francuzi nadali sobie konstytucję, ale wywołała ona wielu malkontentów i buntowników. Większość narodu chce ją podtrzymać, poprzysięgła bronić jej krwią własną i widziała z radością nadchodzącą wojnę. Mniejszość zaś — podtrzymywana nadziejami, zespoliła wszystkie siły, aby mieć przewagę. Stąd ta ciągła walka przeciwko prawom, ta anarchja uciskająca dobrych obvwateli. Korzystają z niej malkontenci, aby