Lecz noc nie przeszła napróżno, sumienie, a raczej wola króla wzmocniła się, i objawił, iż kładzie veto przeciw tej uchwale.
Wszyscy ministrowie jeden po drugim przemawiali z należnym szacunkiem, ale stanowczo.
Król wysłuchał ich z miną człowieka, mającego silne postanowienie, a gdy skończyli powiedział:
— Panowie... napisałem do prezesa Zgromadzenia list, donoszący o mojem postanowieniu, jeden z panów go podpisze, a wszyscy czterej zaniesiecie do Zgromadzenia.
Był to rozkaz w duchu dawnego rządu. Zabrzmiał on niemile w uszach ministrów konstytucyjnych, a zatem odpowiedzialnych.
— Czy Wasza królewska mość nie ma nam nic więcej do rozkazania?... zapytał Dumouriez.
— Nie... odrzekł król i oddalił się.
Ministrowie pozostali i postanowili zażądać audyencji na jutro. Zgodzili się aby, nie wchodząc w żadne objaśnienia, jednogłośnie podać się do dymisji.
Dumouriez wrócił do siebie. Królowi prawie udało się wywieść go w pole, jego, przebiegłego polityka, zręcznego dyplomatę! W domu czekały nań trzy listy, donoszono mu w nich o gromadzeniu się ludu na przedmieściu Św. Antoniego i o schadzkach u Senterra.
Napisał natychmiast do króla, aby mu donieść o tem, co się działo.
W godzinę później odebrał bilet bez podpisu, lecz poznał rękę Ludwika XVI.
„Nie myśl pan, iżby można mnie zastraszyć pogróżkami, postanowienie moje jest niezłomne.
Siadł tedy i odpisał:
„Najjaśniejszy Panie!... fałszywie mnie osądziłeś, podejrzewając, iż mógłbym się uciec do środków podobnych. Ja i moi towarzysza mieliśmy zaszczyt prosić Waszą królewską mość o audjencję na jutro, a ja błagam ze względu na
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1034
Ta strona została przepisana.