Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1047

Ta strona została przepisana.

Armja ta wychodziła z otchłani!
Nie ma ona ani mundurów, ani karabinów. Ma na grzbiecie kaftany w szmatach, podarte bluzy, ma dziwaczną broń, schwyconą w pierwszej chwili gniewu, w pierwszej potrzebie obrony. Ma piki, różny, ma wyostrzone lance, szpady bez rękojeści, noże, przytwierdzone do długich kijów, siekiery ciesielskie, młoty mularskie i gnypy szewckie.
Jako sztandar, ma szubienicę, z zawieszoną lalką, mającą przedstawiać królowę z głową wołu, do rogów której przywiązane jest serce cielęce, zatknięte na rożen z napisem: „Serce arystokraty“.
Dalej ma chorągwie z takiemi napisami:
„Sankcja lub śmierć!“
„Przywrócenie ministrów patrjotów!“
„Drżyj, tyranie! godzina twoja wybiła!“
Na rogu ulicy świętego Antoniego, tłum się rozdzielił.
Santerre poszedł z oddziałem bulwarami; był w mundurze dowódcy pułku.
St. Huruge w ubiorze tragarza z Targowicy, siedział na dobrze osiodłanym koniu, którego mu przyprowadził stajenny nieznany.
Théroigne de Méricourt leżała na armacie, ciągnionej przez ludzi z obnażonemi rękoma.
Oba te ostatnie oddziały podążyły ulicą świętego Antoniego i przez plac Vandome, miały się złączyć z pierwszym przy klubie Umiarkowanych.
Przez trzy godziny armja ta defilowała i chłonęła w siebie mieszkańców przedmieść, przez które przechodziła. Podobną była do wzbierającego potoku.
Na każdem rozdrożu przybierała, pieniła się na każdym rogu ulicy.
Ta masa ludu szła milcząca, od czasu tylko do czasu wydawała jakieś okrzyki i śpiewała znane „ça ira“ z 1790 roku. Śpiew ten, zmieniając się powoli, z hymnu nadziei, stawał cię pieśnią pogróżki.