Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1050

Ta strona została przepisana.

zamkniętą i armata wycelowana. Przyszliśmy zatem prosić cię, Najjaśniejszy Panie, aby nam wejście otworzono i dozwolono wolnego przejścia!
— Po szarfie twojej, mój panie, odpowiedział król, widzę, żeś jest oficerem municypalnym, a więc stróżem prawa. Jeżeli otóż uważasz to za konieczne, każ otworzyć bramy tarasu Umiarkowanych, niech obywatele przejdą tym tarasem, a wyjdą bramą od stajen. Porozumiej się pan w tym przedmiocie z generalnym komendantem gwardji i postaraj się, aby spokojność publiczna nie była naruszoną.
Trzej delegaci skłonili się i wyszli w towarzystwie oficera, obowiązanego potwierdzić pozwolenie królewskie.
Otworzono bramy i każdy chciał wejść pierwszym.
Zaczęto się dusić. Wiemy dobrze, co to jest, gdy tłumy się cisną. Para to, która wybucha i druzgoce.
Krata tarasu Umiarkowanych pękła, jak plecionka z łoziny, tłum odetchnął i rozproszył się po ogrodzie.
Zapomniano otworzyć bramy od strony stajen.
Ponieważ była zamkniętą, tłum przedefilował wobec gwardji narodowej, uszykowanej przed fasadą zamku i wyszedł bramą od bulwaru, a że chciał wrócić na swoje przedmieście, pragnął przejść przez furtę Karuzelu.
Furta ta była zamkniętą i strzeżoną: Tłum, popychany, szturgany, zmęczony, zaczął się burzyć.
Otworzono mu furtę, i rozpierzchł się po ogromnym placu.
Tu przypomniał dopiero sobie, iż najważniejszem na dziś zadaniem było podanie prośby królowi o cofnięcie veto.
Z tego wynikło, iż zamiast iść dalej, czekał!
Po godzinie czasu zaczął się niecierpliwić.
Byliby wszyscy poszli sobie do domów, lecz inny cel mieli dowódcy.
Podżegacze krążyli od jednych do drugich i mówili:
— Zostańcie, zostańcie! niech król uzna dekret; bez tego nie wracajmy do domów, gdyż musielibyśmy rozpoczynać na nowo.