tłum uważał, że ci ludzie mieli zupełną słuszność, tylko, ze zbyt długo czekać mu nakazywali. Chcieli jeść: był to okrzyk ogólny.
Chleb staniał, ale nie było ani roboty, ani pieniędzy, nie było więc za co kupować chleba.
Wstali wszyscy o piątej rano; wielu położyło się spać o głodzie; wybrali się w drogę z żonami i z dziećmi, z ta błogą nadzieją, iż król potwierdzi dekret i wszystko będzie dobrze.
Król tymczasem wcale nie był usposobiony do tej myśli.
Było gorąco, lud był spragniony.
Głód, pragnienie i upał, powodują u psów wściekliznę.
Biedny lud czekał i czekał.
Zaczął jednakże wstrząsać kratami.
Urzędnik magistratu wyszedł na podwórze Tuilleries i przemówił do zebranych.
— Obywatele!... powiedział, pamiętajcie, że to mieszkanie króla, że wejście tu z bronią, byłoby gwałtem. Król chętnie przyjmie waszą prośbę, jeżeli będzie przedstawioną przez dwudziestu deputowanych.
A więc deputowani, na których lud wyczekuje i którzy, jak sądził, są już od godziny u króla, wcale tam wpuszczeni nie zostali.
Nagie posłyszano wielkie krzyki od wybrzeża.
Santerre i Saint Huruge ciągnęli na koniach, Théroigne na swej armacie.
— Co tam robicie przy tej bramie... zawołał Saint-Huruge, dlaczego nie wchodzicie?
— Prawda... rzekli niektórzy z ludu, dlaczego nie wchodzimy?
— Bo drzwi zamknięte, zauważono w tłumie. Théroigne skoczyła z armaty.
— Kula, rzekła, zaraz drzwi wysadzi.
Zatoczono armatę przed bramę.
— Czekajcie! czekajcie!... zawołało dwóch urzędników magistratu, żadnych gwałtów!... otworzą wam bez tego.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1051
Ta strona została przepisana.