I rzeczywiście, otworzono.
Wtłoczyło się wszystko.
Wiadomo, jak strasznym potokiem jest tłum.
Otóż tłum ten ciśnie się, pcha ciężarem swym armatę przed sobą, przebiega z nią razem dziedziniec, wpada na stopnie i za chwilę jest wraz z armatą na wierzchu wschodów.
Na górze stoją urzędnicy magistraccy w swoich szarfach.
— Co myślicie robić z armatą?... zapytują. Z armatą w pokojach królewskich?... Czy myślicie, że uzyskacie co przez takie gwałty?
— A prawda... rzekli przybyli, zdziwieni widokiem armaty, odwróciwszy ją, chcieli schodzić, gdy oś zaczepiła się we drzwiach, a wylot na tłum się skierował.
— Otóż to!... działa aż w królewskich pokojach!... krzyczą nowo przybyli; nie wiedząc jakim sposobem armata się tu dostała, nie poznawszy własności Théroigny, sądzą, iż przeciw nim została wymierzoną.
Przez ten czas, na rozkaz Moucheta, dwaj ludzie z siekierami rozbijają ramy drzwi i oswobadzają armatę, którą sprowadzono do przedsionka.
Posłyszawszy uderzenia siekier i sądząc, iż drzwi wyrąbują dwustu szlachty rzuciło się do pałacu, nie aby go obronie, lecz aby umrzeć z królem razem.
Kroi i królowa mocno zrazu zaniepokojeni strasznym hałasem, powoli przywykli do niego.
Było wpół do czwartej po południu, mieli nadzieję, że dzień się spokojnie zakończy.
Rodzina królewska znajdowała się w pokoju króla. Nagle odgłos uderzeń siekierami doszedł do ich uszu wraz z wybuchami okrzyków, które zdawały się był odgłosem nadciągającej burzy.
W tej chwili wpada ów czarno ubrany człowiek do gabinetu Ludwika XVI i woła:
— Najjaśniejszy Panie, nie opuszczaj mnie, odpowiadam za wszystko!
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1052
Ta strona została przepisana.