Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1054

Ta strona została przepisana.

— Królu!... krzyknął Gilbert, proś na miłość Boską królowej, aby mnie usłuchała, albo za nic nie odpowiadam!...
— Słuchaj rad pana Gilberta, rzekł król, a jeżeli trzeba, bądź mu posłuszną.
Poczem, zwracając się do Gilberta, zapytał:
— Doktorze, czy ręczysz mi za królowę i Delfina?
— Najjaśniejszy Panie, ocalę ich, albo umrę z nimi, ta wszystko, co majtek powiedzieć może podczas burzy!
Królowa chciała uczynić ostatni wysiłek, lecz Gilbert ręką zagrodził jej drogę.
— Najjaśniejsza Pani, rzekł do Marji-Antoniny, ty, nie król, jesteś w niebezpieczeństwie; słusznie, czy nie słusznie, ciebie za upór królewski potępiają, obecność twoja zamiast obronić, naraziłaby go tylko, spełnij przeznaczenie piorunochronu i odwróć grom, jeżeli możesz!
— Niechaj ten grom we mnie uderzy, byle oszczędził dzieci moje!
— Przyrzekłem królowi, że je wraz z matką ocalę, pójdź za mną, królowo!
Potem zwrócił się do pani Lamballe i do innych dam królowej i zawołał:
— Proszę za nami!
Orszak królowej składały: księżna Tarentu, księżna de la Tremouille, panie de Tourzel, de Mackau i de la Roche-Aymon.
Gilbert znał wnętrze zamku, nie trudno mu więc znaleźć było drogę, szukał wielkiej sali, w której wszyscy mogliby się pomieścić i gdzie łatwiejby było utworzyć jakąś zaporę.
Przypomniał sobie salę obrad; na szczęście była wolną.
Pomieścił królowę, dzieci i księżniczkę de Lamballe we framudze okna. Chwile były drogie, nie miano czasu na rozmowę, dobijano się już do drzwi.
Przysunął ciężki stół przed okno i został szaniec utworzony.
Królewna stała na stole, obok siedzącego delfina, królowa na ziemi po za niemi; niewinność broniła niepopularności.