— Nie, dalipan nie, tylko chciałem się sam przedstawić, ale ponieważ tu jesteś, doktorze...
— Ja znam pana Santerre... rzekła królowa, wiem, że podczas głodu, poczciwie, własnym kosztem żywił połowę przedmieścia św. Antoniego.
Santerre wstrzymał się, zdumiony, później zwracając wzrok nieśmiały trochę na delfina i widząc, że grube krople potu spływały po twarzy biednego dziecka:
— Zdejmijże tę czapkę, dziecko!... rzekł, a zwracając się do ludu, czy nie widzicie, że go dusi?
Królowa podziękowała spojrzeniem.
Santerre oparł się o stół i nachyliwszy się do królowej:
— Niezręcznych masz przyjaciół, Najjaśniejsza Pani!... rzekł poczciwy flamandczyk, znam takich, coby ci lepiej służyli!...
W godzinę później cały ten tłum rozpierzchł się i król wraz z siostrą wchodził do pokoju, gdzie się znajdowała królowa i dzieci.
Królowa podbiegła do niego i rzuciła mu się do nóg, dzieci schwiciły się za ręce; ściskali się, jakby rozbitcy.
Wtenczas dopiero król spostrzegł, że miał czerwoną czapkę na głowie.
— A!... zawołał, zapomniałem o niej.
I, zdejmując ją ze wstrętem, rzucił precz od siebie.
Młody oficer artylerji, zaledwie lat dwadzieścia dwa mieć mogący, przypatrywał się tej całej scenie, stojąc nad wodą, oparty o drzewo tarasu. Patrzał przez okno na całe niebezpieczeństwo, na całe poniżenie, jakiego król doznał, ale na widok czerwonej czapki, nie mógł się powstrzymać dłużej.
— O!... wyrzekł zcicha, gdybym tylko miał tysiąc dwusta ludzi i dwie armaty, wybawiłbym prędko biednego króla od tej hołoty!...
Ponieważ nie miał potrzebnych ludzi i armat, a nie mógł znosić dłużej tak ohydnego widoku, oddalił się ze wstrętem.
Tym młodym oficerem był... Napoleon Bonaparte.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1058
Ta strona została przepisana.