Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1074

Ta strona została przepisana.

pałem; mowy jego zostawiano na chwile niebezpieczeństwa, na ostateczny ratunek.
Nie był to człowiek powszedni, powiedział jeden z posłów; był to człowiek od dni uroczystych. Co do powierzchowności, Vergniaud był raczej małym, niż wysokim; silna budowa zapowiadała atletę, włosy miał bujne, a w czasie mowy wstrząsał niemi, jak grzywą; pod szerokiem czołem, ocienione gęstemi brwiami, błyszczały oczy czarne, pełne słodyczy i ognia. Nos mały, trochę szeroki, z dumnie rozdętemi nozdrzami, usta grube, z których, jak potoki wód ze źródła, płynęły potężne słowa. Mocno ospowata twarz jego, zazwyczaj blada, oblewała się ogniem, lub stawała trupią, w miarę jak krew uderzała mu do głowy lub odpływała do serca. Gdy był spokojny, zwykły, najwięcej badawcze oko spostrzegacza nie zatrzymałoby się na nim, lecz gdy namiętność wzburzyła mu krew, gdy muskuły twarzy zadrgały, gdy wyciągnięta prawica nakazywała milczenie i górowała nad tłumem, człowiek ten stawał się pół bogiem, mówca przemieniał się w proroka, trybuna była mu górą Tabor!
Takim był człowiek, który przybywał z zaciśniętą, lecz pełną piorunów dłonią!
Oklaski, jakiemi go przyjęto, dawały mu poznać, czego się po nim spodziewano; poszedł więc prosto na trybunę i wśród głębokiego milczenia zaczął mówić.
Pierwsze jego słowa wyrzeczone były z wyrazem smutnym, głębokim, skupionym, człowieka przygnębionego, zdającego się być tak zmęczonym przy rozpoczęciu mowy, jak mógł nim być zaledwie przy końcu. Od trzech dni walczył z genjuszem wymowy, gdyż wiedział, jak Samson, iż w ostatnim wysiłku, jakiego próbował, nieochybnie zburzy świątynię, i że wszedłszy na trybunę pośród silnych kolumn, wspierających sklepienie tronu, schodząc, zobaczy tylko ich gruzy!..
Ponieważ genjusz Vergniauda przedstawia się wybitnie w tej jego mowie, przytaczamy ją w całości, jak ktoś, co zwiedzając arsenał, stanął przed jedną z machin wojen hi-