Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1086

Ta strona została przepisana.

— Bracia! w imię ojczyzny, żadnych spisków. Dwór sobie życzy, aby król mógł się usunąć. Nie dawajcie do tego powodu, powinien on pośród nas pozostać. Poczem dodawali zcicha. „Powinien być ukarany“.
Tak się działo do północy.
Każdy strzał armatni odbijał się w sercu Tuileries.
Sercem Tuileries był pokój Ludwika XVI, w którym znajdował się on z żoną, dziećmi i księżną Lamballe.
Nie rozłączali się ani na chwilę przez dzień cały, wiedzieli dobrze, że to ich los rozgrywa się w tym dniu uroczystym i strasznym!
Królowa jednak nie traciła nadziei.
— Za miesiąc — rzekła do pani Campan — będziemy wolni!
— A!... zawołała z radością pani Campan, więc Wasza królewska mość przyjęła pomoc pana Lafayetta i uciekniecie!
— O nie! dzięki Bogu!... powiedziała królowa ze wstrętem, nie, ale za miesiąc bratanek mój Franciszek będzie w Paryżu.
— Czy Wasza królewska mość jest tego pewną? — zawołała przestraszona pani Campan.
— Tak... odrzekła królowa, wszystkośmy ułożyli. Między Austrją i Prusami związek zawarty, dwa te mocarstwa zjednoczone pójdą na Paryż. Możemy śmiało liczyć, że: „tego a tego dnia nasi zbawcy będą w Valenciennes: tego dnia w Verdun, a tego w Paryżu!“
— I Wasza królewska mość się nie lęka?...
— Być zamordowaną?... dokończyła królowa, to prawdopodobne; wiem o tem. Ale cóż robić, moja Campan?... Kto nie ryzykuje, nic nie ma!
— A kiedyż zjednoczeni monarchowie wejdą do Paryża?
— Między piętnastym a dwudziestym sierpnia.
— Niech cię Bóg wysłucha! — rzekła pani Campan.
Bóg na szczęście nie wysłuchał, a raczej wysłuchał i zesłał Francji obronę, na jaką nie liczyła: Marsyljankę!