Dnia czwartego sierpnia Zgromadzenie potępia proklamację powstańczą sekcji Monconseil.
Dnia piątego Gmina odmawia ogłoszenia dekretu.
Nie dość, że król Paryża wypowiada wojnę królowi Francuskiemu, Gmina jeszcze staje w opozycji ze Zgromadzeniem.
Wszystkie te wiadomości dochodziły marsylczyków. Mieli oni broń, ale nie mieli nabojów.
Domagali się ich gwałtownie, lecz nie dostawali.
Dnia czwartego wieczorem, w godzinę po otrzymaniu wiadomości, że Zgromadzenie potępiło akt powstania sekcji Monconseil, dwóch młodych marsylczyków udało się do merostwa.
Zastali w biurze dwóch oficerów municypalnych: Sergenta i Panisa.
— Czego chcecie?... spytali urzędnicy.
— Nie wolno ich wydawać! — oświadczył Panis.
— Nabojów! — odpowiedzieli młodzi ludzie.
— Niewolno wydawać nabojów?... Ale godzina walki się zbliża, a my nie mamy czem jej podtrzymać!...
Czy po to nas sprowadzono do Paryża, aby pozwolić nas wymordować?...
Pierwszy z młodych marsylczyków wyciągnął z za pasa pistolet.
Sergent uśmiechnął się ironicznie.
— Co to, pogróżki, młodzieńcze!... rzekł, myślisz, że groźbami nastraszysz członków Gminy?...
— Kto tu mówi o pogróżkach!... zawołał młody człowiek, ten pistolet nie dla ciebie przeznaczony, lecz dla mnie!...
I przykładając broń do skroni, zawołał: Prochu!.. nabojów!... lub, słowo marsylczyka, że w łeb sobie wystrzelę!...
Sergent miał imaginację artysty, a serce francuza: odczuł, iż ten krzyk młodego człowieka, był echem całej Francji.
— Panie! rzekł do kolegi — jeżeli on się zabije, jego krew spadnie na nasze głowy!...
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1092
Ta strona została przepisana.