Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1094

Ta strona została przepisana.

Powstanie odłożono jeszcze na dzień jeden.
Antoni powiedział, że nie myślano o Robespierze, ale się mylił.
Umysły były tak wzburzone, że powzięto myśl uczynienia z Robespierra sprężyny ruchu. A wiecie kto tę myśl powziął?... Barbaroux!...
Marsylczycy opuścili koszary swoje, jako zbyt oddalone, i przyszli do Kordyljerów w bliskości Pont-Neuf.
Gdy byli u Kordyljerów byli u Dantona.
W razie powstania, straszni marsylczycy wychodziliby od Dantona; gdyby zamach się udał, spadłaby sława na niego.
Barbaroux, chciał się zobaczyć z Robespierrem.
Robespierre kazał powiedzieć obywatelom Barbaroux i Rebecqui, że czeka ich u siebie.
Nikt oprócz aktorów sceny, nie mógłby opowiedzieć z jaką zręcznością Robespierre rozpoczął rozmowę. Mówił o marsylczykach, o ich patrjotyzmie i obawie jaką miał, aby te najszlachetniejsze uczucia nie wpadły w przesadę.
Potem mówił o sobie, o usługach jakie oddał rewolucji i o potrzebie roztropnego kierowania wypadkami.
Czy nie nadesła chwila w której wszystkie stronnictwa powinnyby połączyć się, wybrać z pośród siebie człowieka popularnego i powierzyć mu dalszy kierunek sprawy?
Rebecqui przerwał mówiącemu:
— Widzę dokąd zmierzasz! zawołał.
Robespierre drgnął, jakby przez węża ukąszony.
— Ani dyktatora, ani króla! rzekł Rebecqui, chodź Barbaroux.
I opuścili obadwaj mieszkanie „nieskazitelnego“.
Panis, który ich przyprowadził, wyszedł za nimi na ulicę.
— Ej, rzekł, źle zrozumieliście myśl Robespierra, mówił on o władzy tymczasowej jedynie, a rzeczywiście nikt bardziej od niego....
Barbaroux przerwał mu i powtórzył zdanie swego towarzysza: „Ani dyktatora, ani króla“.
I oddalił się wraz z Rebecquim.