— Nie, lecz jeżeli zechcesz pójść za mną, pokażę ci, że może się jakiś czas trzymać.
— Obowiązkiem moim jest iść, gdzie każesz, Najjaśniejsza Pani.
— W takim razie, chodź pan!... rzekła królowa.
I poprowadziła go do środkowego okna, wychodzącego na plac Karuzelu. Widać stąd było nie tę ogromną przestrzeń, jaka się dziś rozpościera przed całą fasadą pałacu, lecz trzy małe zamknięte podwórza, jakie wówczas istniały. Nazywały się one: od strony pawilonu Flory: podwórzem książąt i podwórzem Tuilleries; to zaś, które za naszych czasów dotyka ulicy Rivoli, zwano podwórzem Szwajcarów.
— Patrz, doktorze!... zawołała królowa.
Gilbert zobaczył, że mury były poprzebijane na wylot i tworzyły strzelnice, że ukryta poza murem załoga, mogła stąd strzelać do ludu. Gdyby pierwszy ten szaniec został zdobytym, garnizon cofnąłby się nie do Tuilleries, których drzwi wychodziły na podwórza, lecz do budynków bocznych, i w ten sposób patrjoci, którzyby się ośmielili posunąć w podwórza, byliby wzięci w potrójne ognie.
— Cóż pan na to?... zapytała królowa. Czy zawsze będziesz radził panu Barbaroux i jego 500 marsylczykom, aby nie odstępowali od swego zamiaru?
— Gdyby moja rada mogła być wysłuchaną przez ludzi tak zfanatyzowanych, jak oni, czyniłbym tam te same usiłowania, jakie tu czynię. Radzę Waszej królewskiej mości nie czekać ataku, im zaś radziłbym nie atakować...
— Najjaśniejsza Pani — dodał Gilbert — skoro zdecydowałaś się na tę okropną ostateczność, sądzę, że wszystkie wejścia do zamku dobrze są strzeżone, że naprzykład galerja Luwru...
— A przypomniałeś mi pan o niej; chodź ze mną, chcę się upewnić, czy wypełniono rozkaz, jaki wydałam?
I poprowadziła za sobą Gilberta przez pokoje, aż do pawilonu Flory, wychodzącego na galerję obrazów.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1097
Ta strona została przepisana.