Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1100

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXV.
WIECZÓR Z 9-go NA 10-ty SIERPNIA.

W mieszkaniu Dantona zebrała się grupa przyjaciół; byli to Kamil Desmoulins z żoną swą Lucyllą, orz a Robert z żoną (panną Keralio z domu), która go przewyższała zdolnościami i wiedzą.
Małżonkowie Robert przybywali z przedmiecia Saint-Antoine; pozór jego, jak mówili, był nadzwyczajny.
Noc była piękna, łagodnie oświetlona i spokojna. Prawie nikogo na ulicy, ale wszystkie okna jaśniały światłem utrzymywanem umyślnie do oświetlenia ulic.
Sprawiało to widok ponury, nie była to bowiem iluminacja z powodu jakiej uroczystości, ale raczej światło pogrzebowe przy łożu zmarłego; życie przedmieścia przesuwało się za tym snem gorączkowym.
Gdy pani Robert kończyła swój opis, uderzenie dzwonu przeraziło wszystkich.
Było to pierwsze wezwanie od Kordyljerów.
— Poznaję naszych marsylczyków; zaraz myślałem, że oni pierwszy znak podadzą!... zawołał Danton.
Kobiety spojrzały po sobie z przerażeniem, szczególniej twarz pani Danton przybrała wyraz wielkiego przestrachu.
— Sygnał!... zawołała pani Robert, będą więc nocą atakować pałac?
Nikt jej nie odpowiedział, lecz Kamil Desmoulins, który za pierwszym odgłosem dzwonu wyszedł do drugiego pokoju, powrócił z bronią w ręku.