— Tak, Najjaśniejsza Pani.
— Pétion tylko co przybył, jak pan mówiłeś.
— To coś znaczy, jak pan widzisz.
— To wcale nic nie znaczy; mówiono mi, iż posyłano po niego trzy razy zanim przyszedł.
— Jeżeli jest nasz, to powinien, mówiąc z królem, poło żyć mały palec na powiece prawego oka.
— Lecz jeżeli nie jest naszym...
— W takim razie jest naszym więźniem i wydam najostrzejszy rozkaz, aby go z zamku nie wypuszczono.
W tej chwili posłyszano uderzenie w dzwon.
— Co to jest?... spytała królowa.
— Dzwon na trwogę!... rzekł Charny.
Księżne zerwały się przerażone.
— No i cóż... rzekła królowa, co wam jest?... Dzwon na trwogę, to sygnał buntowników.
— Najjaśniejsza Pani... rzekł Charny, więcej wzruszony niż królowa tym ponurem odgłosem, pójdę się dowiedzieć czy ten dzwon zapowiada co ważnego.
— A czy się jeszcze zobaczymy?... spytała śpiesznie królowa.
— Oddałem się na usługi Waszej królewskiej mości i nie odejdę stąd, aż wszelki cień niebezpieczeństwa przeminie.
Skłonił się i wyszedł.
Oznajmiono królowej, że Péton przybył do Tuileries.
Tym razem nie kazano mu czekać; przeciwnie, powiedziano mu, że król go czeka. Lecz, aby przybyć do króla musiał przejść przez szeregi ustawionych Szwajcarów gwardji narodowej i przez szeregi szlachty, zwanej kawalerami sztyletów.
Ponieważ wszyscy ci wiedzieli, iż król wezwał Pétiona, że mógł on pozostać był w ratuszu lub swoim pałacu, że nie potrzebował przychodzić tu, do tej lwiej jaskini, która się Tuileries zwała, poprzestali na rzuceniu mu w twarz obelg, jak: zdrajca i Judasz, gdy wchodził na schody.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1106
Ta strona została przepisana.