Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1107

Ta strona została przepisana.

Ludwik XVI czekał Pétiona w tym samym pokoju, w którym tak go opryskliwie przyjął 21-go czerwca.
Tym razem przyjął go lepiej.
— A!... otóż jesteś, panie Pétion!.. — zawołał — jakiż jest stan Paryża?...
Pétion zdał raport o stanie miasta.
— Czy nic więcej nie masz mi pan do powiedzenia?...
— Nie, Najjaśniejszy Panie... odpowiedział Pétion.
Król bacznie przyglądał się merowi.
— Nic więcej?... zupełnie nic?...
Pétion roztworzył szeroko oczy, nie rozumiejąc, o co król tak nalega.
Ze swej strony król czekał, aby Pétion podniósł rękę do oka, dla zrobienia znaku umówionego i okazania tym sposobem, że dzięki 200.000 franków, król mógł liczyć na niego.
Oszukano więc króla; oszust, schował do kieszeni pieniądze!...
Królowa weszła i właśnie w tej chwili, gdy król nie wiedział już, jakie zadać pytanie Pétionowi, a ten na nie oczekiwał;
— No i cóż?... spytała cicho, czy do nas należy?...
— Nie!... rzekł król, nie zrobił żadnego znaku.
— Niech zatem będzie naszym jeńcem!...
— Czy mogę oddalić się, Najjaśniejszy Panie?... zapytał Pétion.
— Na Boga, nie wypuszczaj go!... zawołała królowa.
— Nie panie, za chwilę będziesz wolnym, lecz mam jeszcze do pomówienia z tobą... dodał król, głos podnosząc, wejdź do tego gabinetu.
Było to dla tych, którzy się w gabinecie znajdowali, oświadczeniem; „powierzam wam pana Pétiona, czuwajcie nad nim i nie wypuszczajcie go“.
W gabinecie zrozumiano polecenie i otoczono Pétiona. Poznał on, iż jest więźniem.
W gabinecie było ciasno i duszno.