Wyprzedźmy do Tuileries adjutanta z fatalną wiadomością i zobaczmy, co się tam dzieje.
Król się wyspowiadał i od chwili, gdy miał sumienie spokojne, zdawał się być co do wszystkiego spokojnym. Król, który nie umiał się oprzeć żadnym potrzebom fizycznym, położył się spać zupełnie ubrany. Na odgłos dzwonów i bicie w bębny obudzono króla.
Król podniósł się ociężały, chwiejący i nie zupełnie rozbudzony. Nie był upudrowany, a cała strona ubrania, na której leżał, była fatalnie zgniecioną.
Posłano po fryzjera, ale go nie zastano, król więc, jak wstał, wyszedł ze swego pokoju.
Gdy się ukazał, stary książę de Mailly z jedną z tych dobrych chęci na brukowanie piekła przeznaczonych, wyciąga szpadę, rzuca się na kolana i przysięga drżącym głosem, że umrze wraz ze szlachtą francuską, której jest przedstawicielem, za wnuka Henryka IV-go!...
Była to niezręczność podwójna: najprzód gwardja narodowa nie miała wielkiej sympatji do szlachty francuskiej, reprezentowanej przez pana de Mailly; a powtóre, nie broniła wnuka Henryka IV-go, lecz króla konstytucyjnego.
To też w odpowiedzi na kilka głosów: „niech żyje król!“ rozległy się na wszystkie strony okrzyki: „Niech żyje naród“.
Pociągnięto króla na dziedziniec królewski. Niestety! ten biedny król, który źle jadł, a przespał się tylko godzinę zamiast siedmiu, był automatem tylko.
Na dziedzińcu, tak samo, jak na pokojach, rojaliści ze zwyczaju wydali kilka okrzyków: „Niech żyje król!“ i te zostały znowu stłumione rozgłośnym, ogólnym, pełnym zapału: „Niech żyje naród!“ okrzykiem.
Gdy zaś rojaliści niezręcznie przy swojem obstawali:
— Nie, nie, nie!... krzyczeli patrjoci, żadnego króla, tylko naród!
A król prawie błagającym głosem odpowiedział:
— Tak, tak, moje dzieci!... naród i król stanowią i będą
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1114
Ta strona została przepisana.