zawsze tylko jedność stanowili.
— Przynieście delfina!... zawołała Marja Antonina do księżnej Elżbiety, może widok dziecka wzruszy tych gburów.
Posłano po delfina.
Król odbywał tymczasem dalej swój smutny przegląd i powziął nieszczęśliwą myśl zbliżenia się do artylerzystów.
Popełnił błąd fatalny; prawie wszyscy artylerzyści byli republikanami.
Gdyby król mową swoją potrafił zrobić wrażenie na ludziach, byłby to akt odwagi i mógłby podziałać. Lecz nie było nic pociągającego, ani w słowie, ani w rysach Ludwika XVI. Rojaliści spróbowali znów niefortunnego okrzyku: „iNiech żyje król“ i omało nie wywołali zatargu.
Królowa odciągnęła króla.
— Delfin! Delfin!... zawołało kilka głosów, niech żyje Delfin!
Nikt nie powtórzył okrzyku, biedne dziecko przybywało nie w porę i, jak mówią w teatrze, chybiło swej roli.
Król poszedł drogą ku pałacowi; był to prawdziwy odwrót, ucieczka prawie.
Przybywszy do siebie, padł bez tchu na fotel.
Królowa, pozostała przy drzwiach i wodziła oczyma wokoło, jakby szukając kogoś.
Spostrzegłszy pana de Charny, opartego o ramę drzwi jej pokoju, podeszła ku niemu.
— O panie!... rzekła, wszystko stracone!
— Obawiam się tego, Najjaśniejsza Pani!... odrzekł Charny.
— Czy możemy jeszcze uciekać?...\
— Zapóźno już, Najjaśniejsza Pani!
— Cóż więc nam pozostaje?
— Umrzeć!... odpowiedział Charny, skłoniwszy się z uszanowaniem.
Królowa westchnęła, i weszła do siebie.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1115
Ta strona została przepisana.