— Naturalnie, odpowiedział Pitoux, a zwracając się do swych podwładnych:
— Moi przyjaciele... rzekł pozwólcie, aby drzwi napowrót zamknięto.
I dał znak najbliższym, ażeby się usunęli.
Gdy drzwi zamknięto, ochota przyszła podkomendnym kapitana Pitoux, aby jeszcze dłużej parlamentować.
Niektórzy wspięli się na ramiona swych towarzyszów, weszli na mur, usadowili się na nim okrakiem i zaczęli rozmawiać z gwardją narodową.
Gwardja narodowa nawzajem rozpoczęła gawędę.
Tym sposobem kwadrans upłynął.
Naówczas jakiś człowiek wyszedł z zamku i rozkazał drzwi otworzyć.
Tym razem odźwierny pozostał w swej loży, a gwardja narodowa podniosła zapory.
Oblegający myśleli, iż czyniono zadość ich życzeniom i zaledwie drzwi otworzono, weszli jak ludzie, którzy długo czekali, i których potężna ręka popychała naprzód. Weszli gwarno i tłumnie, przywołując wielkiemi okrzykami Szwajcarów, nakładając kapelusze na piki i szable i krzycząc:
„Niech żyje naród! niech żyje gwardja narodowa! niech żyją Szwajcarzy!”
Gwardziści odpowiedzieli: Niech żyje naród!
Szwajcarzy zachowali ponure głębokie milczenie. Dopiero przy paszczach armatnich oblegający zatrzymali się i spojrzeli w około.
Wielki przedsionek był pełen Szwajcarów, ustawionych na podwyższeniach i wschodach w ten sposób, że sześć rzędów odrazu mogło dać ognia.
Niektórzy z powstańców, a pomiędzy nimi i Pitoux zaczęli rozmyślać, tylko, że już było trochę zapóźno na rozmyślanie.
Zobaczywszy niebezpieczeństwo, ani na chwilę nie pomyślał o ucieczce, lecz próbował odwrócić niebezpieczeństwo żartując z gwardzistami i szwajcarami.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1121
Ta strona została przepisana.