Powracając do zamku, Roederer spotkał kamerdynera, podążającego z wezwaniem od królowej. Pragnął on bardzo rozmówić się z Marją-Antoniną, wiedział bowiem, iż w tej chwili stanowiła ona prawdziwą siłę zamku.
Roederer był zadowolonym, że monarchini oczekuje nań w miejscu oddalonem, gdzie będzie mógł mówić swobodnie.
Poszedł tedy za Weberem.
— Wasza królewska mość rozkazała mnie przywołać, rzekł wchodząc.
Posłyszawszy otwierające się drzwi, obróciła się żywo.
— Tak panie!... jesteś jednym z najpierwszych urzędników miasta, obecność twoja w zamku jest puklerzem dla króla; chcę cię więc zapytać, czego się spodziewać, a czego lękać się mamy.
— Spodziewać się możemy bardzo mało, lękać powinniśmy się wszystkiego, Najjaśniejsza Pani!...
— Więc lud idzie rzeczywiście na zamek?
— Przednia jego straż jest już na placu Karuzelu i parlamentuje ze Szwajcarami.
— Parlamentuje?... Kazałam wszak wydać rozkaz Szwajcarom, aby siłę odparli siłą; czyżby chcieli być nieposłusznymi?
— Nie Najjaśniejsza pani; Szwajcarzy umrą na swoich stanowiskach.
ROZDZIAŁ XXXI.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1126
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXXI.
OD DZIEWIĄTEJ DO POŁUDNIA.