Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1128

Ta strona została przepisana.

— Spróbujmy, odpowiedział Roederer, czy się nie znajdzie coś pośredniego.
Zbliżył się Weber.
— Mało znaczę, rzekł, i wiem że jest zbytnią z mej strony śmiałością odzywać się w tem zebraniu; ale przywiązanie moje natchnęło mnie dobrą może radą... Możeby zażądać tylko deputacji od Zgromadzenia dla czuwania nad bezpieczeństwem króla?
— Na to się zgadzam rzekła królowa. Panie de Charny! jeżeli zgadzasz się także na tę propozycję idź proszę, przedstaw ją królowi.
Charny skłonił się i wyszedł.
Po chwili Weber przyniósł odpowiedź króla.
Król zgadza się, a panowie Champion i Dejoli udają się zaraz do Zgromadzenia, aby mu oznajmić żądanie.
— Lecz cóż oni tam robią?... patrz pan, rzekła królowa.
— Co takiego, Najjaśniejsza pani? spytał Roederer.
Oblegający zabawiali się łowieniem Szwajcarów.
Roederer spojrzał, lecz nim jeszcze miał czas rozpoznać, co się działo, rozległ się wystrzał z pistoletu, a potem straszliwa kanonada.
Zamek zadrżał, jakby zachwiany w fundamentach.
Królowa krzyknęła i cofnęła się, ale wiedziona ciekawością podstąpiła znów do okna.
— Oh! patrz pan! patrz!... wołała z zaiskrzonemi oczyma, uciekają! pobici! Mówiłeś, panie Roederer, że tylko nam Zgromadzenie pozostaje!...
— Przez litość, dla siebie samej, Najjaśniejsza pani, rzekł Roederer, racz udać się za mną.
Królowa szła za swoim przewodnikiem, nie mogąc zdać sobie sprawy z jego zamiarów.
Galerja była zabarykadowana w połowie swej długości i przecięta na trzy części. Dwustu do trzystu ludzi broniło jej i mogło cofnąć się do Tuilleries za pomocą zarzuconego mostu, który ostatni z uciekających mógł zwalić nogą na ziemię.