Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1151

Ta strona została przepisana.

Aż nagle skoczyła, jak gdyby ją wąż w serce ukąsił.
Głos dobrze jej znany wymówił:
— Najjaśniejsza Pani!...
— Andrea.... krzyknęła Marja Antonina, wspierając się na łokciu, czego żądasz odemnie?...
— Żądam, czego Bóg żądał od Kaina, gdy go zapytał: „Kainie, co z bratem uczyniłeś?“
— Kain zabił swego brata, a ja... o! ja byłabym dała nietylko życie, ale dziesięć istnień, gdybym je miała, aby jego ocalić!
Andrea się zachwiała; zimny pot wystąpił jej na czoło; zęby zadzwoniły.
— Został więc zabitym?... zapytała a wysiłkiem.
Królowa popatrzała na nią.
— Czy sądzisz, że ja koronę moją opłakuję?... rzekła.
I, pokazując jej skrwawione nogi, dodała:
— Czy myślisz, że gdyby ta krew mają była, nie zmyłabym jej odddawna?
Andrea pobladła śmiertelnie.
— Więc wiesz, królowo, gdzie jest jego ciało?... szepnęła.
— Niech mi tylko wyjść pozwolą, a poprowadzę cię... odpowiedziała.
— Czekać cię będę na schodach. Najjaśniejsza Pani, rzekła Andrea.
I wyszła.
Pitoux oczekiwał przy drzwiach.
— Panie Pitoux... przemówiła, jedna z przyjaciółek moich chce mnie poprowadzić do miejsca, gdzie jest ciało hrabiego de Charny, jest to jedna z towarzyszek królowej: czy może iść ze mną?
— Dobrze!... odpowiedział Pitoux... lecz tylko pod tym warunkiem, że odprowadzę ją, skąd wyszła.
— Odprowadzisz ją pan, panie Pitoux.
— Dobrze zatem.