Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1158

Ta strona została przepisana.

Jesteś lekarzem sławnym, panie Gilbert, jesteś uczonym chemikiem... zawiniłeś wiele względem mnie... masz wiele do odpokutowania... Daj mi otóż truciznę pewną, działającą szybko, a przebaczę ci, i umrę z sercem, przepełnionem wdzięcznością dla ciebie...
— Pani!... zawołał Gilbert, życie twoje, jak powiedziałaś, ciężką było próbą i tę próbę, przyznać trzeba, zniosłaś jak męczennica, szlachetnie i z poddaniem!...
Andrea poruszyła lekko głową, co miało znaczyć:
— Czekam.
— W tej chwili mówisz do swego kata: „uczyniłeś życie moje okropnem, daj mi śmierć słodką“. Masz pani prawo tak mówić i dodajesz słusznie: „Uczynisz to, czego żądam, bo nie masz prawa mi nic odmawiać...“
— A więc, panie?...
— Czy żądasz pani koniecznie trucizny?...
— Błagam cię o nią, mój przyjacielu.
— Czy życie stało się pani tak ciężkiem, że niepodobna ci dźwigać go dalej?...
— Śmierć jest najpożądańszą łaską, jakiej oczekuję od ludzi, jest największem dobrodziejstwem, jakiem Bóg mnie obdarzyć może.
— Za dziesięć minut będziesz pani miała to, czego żądasz... odpowiedział Gilbert.
Skłonił się i w tył cofnął.
Andrea podała mu rękę.
— O!... zawołała... w tej jednej chwili czynisz mi więcej dobrego, niżeliś przez całe życie złego mi wyrządził!... Bądź błogosławiony, Gilbercie!...
Gilbert wyszedł.
Za bramą zastał Sebastjana i Anioła Pitoux, czekających w dorożce.
— Sebastjanie... powiedział, wyciągając ukrytą na piersiach małą flaszeczkę, zawieszoną na złotym łańcuszku, z płynem koloru opalowego, dasz to ode mnie hrabinie de Charny.