W liczbie tych przemyślnych, którzy 10 sierpnia obłowili się w Tuileries, znajdował się dawny nasz znajomy, pan Beausire, były gwardzista.
Czytelnicy, którzy przypominają sobie kochanka panny Oliwji, ojca małego Tosia, nie zadziwią się bynajmniej, odnajdując go pomiędzy tymi, co potrzebowali zdać rachunek nie narodowi ale trybunałom, z zysków, osiągniętych ze szkatuł Tuilleries:
Pan Beausire w istocie, wszedł ostatni do pałacu. Był to człowiek zanadto rozumny, aby chodzić pierwszy lub jeden z pierwszych.
Wcale jednak nie przekonania polityczne poprowadziły pana de Beausire do pałacu królów, nie; pan Beausire przybył tam jako amator wyższy po nad te słabości ludzkie, które nazywają się przekonaniami — i miał tylko jeden cel przed sobą: zobaczyć, czy też ci, którzy stracili tron, nie zgubili zarazem jakich kosztowności, łatwiejszych do przeniesienia i ukrycia?...
Dla zachowania pozorów, pan Beausire włożył na głowę czerwoną czapkę, uzbroił się w olbrzymią szablę i umaczał ręce we krwi pierwszego zabitego, którego napotkał. Dzięki temu, ten wilk, ciągnący za armją zwycięską, ten kruk, krążący po walce nad polem bitwy, mógł być wziętym za
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1175
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XL.
GDZIE SPOTYKAMY RAZ JESZCZE PANA DE BEAUSIRE.