Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1176

Ta strona została przepisana.

zwycięzcę. Ci, co słyszeli, jak wykrzykiwał: „Śmierć arystokratom!“ co widzieli, jak plądrował pod łóżkami, jak otwierał szafy i wysuwał nawet szuflady z komód, aby się przekonać, czy nie ukrył się tam jaki arystokrata, wzięli go w istocie za zwycięzcę.
Na nieszczęście jednak pana Beausire‘a, jednocześnie z nim. znajdował się tam człowiek, który nie krzyczał, nie zaglądał pod łóżka, nie otwierał komód, ale który wszedł podczas ognia, bez broni, wraz ze zwycięzcami — i choć sam nie zwyciężał, przechadzał się z rękoma w tył założonenmi jakby w publicznym ogrodzie, zimny i spokojny, w wytartem, ale czystem ubraniu, a podnosił głos kiedy niekiedy, aby zawołać:
— Nie zapominajcie, obywatele, że zwycięzca nie zabija kobiet i nie rusza kosztowności!...
Co się tyczy tych, którzy zabijali mężczyzn i wyrzucali meble oknami, nasz przechadzający się, nie uważał za stosowne zabraniać im tego.
Spostrzegł on, na pierwszy rzut oka, że pan Beausire nie należał do ostatnich.
To też około w pół do dziesiątej wieczór, Pitoux, który wystawał na warcie w przedsionku Zegara, spostrzegł zbliżającego się olbrzyma; olbrzym ten grzecznie ale stanowczo, jak gdyby miał rozkaz zaprowadzania porządku w nieporządkach i wymierzania sprawiedliwości, powiedział:
— Kapitanie, schodzić tu będzie człowiek w czerwonej czapce, z szablą w ręku, przytrzymasz go i każesz zrewidować swoim ludziom: ukradł pudełko z brylantami.
— Panie Maillard. zrobię wszystko, co rozkażesz! O! pan jesteś prawdziwym patrjotą!
— Chlubię się z tego i dlatego też chcę, abyśmy nie pozwalali hańbić nazwy, do której mamy prawo. Baczność! oto ten człowiek.
W istocie, w tejże chwili pan Beausire schodził ze schodów przedsionka, wywijając wielką szablą i krzycząc:
— Niech żyje naród!