Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1182

Ta strona została przepisana.

— Naturalnie, wszak to podobieństwo historyczne.
— Nie rozumiem.
— Czyż nie przypominasz sobie słynnej historji naszyjnika?...
— O!.. alboż dozorca w Chatelet może o czemś podobnem zapomnieć!...
— To musisz pamiętać pewną Nicolinę Legay, znaną pannę Oliwję?...
— A!... a!... tak, tak!.. Ta, która przy kardynale Rohan grała rolę królowej, nieprawdaż?
— I żyła z pewnym hultajem, łotrem i szpiegiem, nazwiskiem Beausire.
— Co? — zawołał Maillard — jak gdyby go wąż ukąsił.
— Nazwiskiem Beausire — powtórzył aptekarz.
— I to tego Beausirea nazywa swym mężem? — zapytał Maillard.
— Tak.
— I to dla niego przyszła po lekarstwo?...
— Hultaj musiał się objeść.
— Lekarstwo przeczyszczające? mówił dalej Maillard, jak człowiek na tropie doniosłej tajemnicy, nie mogąc od niej oderwać myśli.
— Lekarstwo przeczyszczające, tak.
— A!... zawołał Maillard, uderzając się w czoło, mam go. Jeżeli się dowiem, gdzie mieszka.
— Toż ja wiem... Przy ulicy Żydowskiej pod numerem 6.
— To stąd blisko?
— O dwa kroki.
— A to mię wcale nie dziwi.
— Co?
— Że mały Tosio ukradł matce dwa sous.
— Jakto... nie dziwi cię?
— Nie, wszak to syn Beausire’a?
— Jego żywy portret.
— Niedaleko jabłko pada od jabłoni! No, mój drogi —