Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1186

Ta strona została przepisana.

ciągnęliby na swą stronę gwardję narodową, w których dwie trzecie będąc rojalistami, a przynajmniej konstytucjonistami, chętnie zgnietliby Gminę i dokonaliby kontrrewolucji królewskiej.
Naraz Beausire uderzył się w czoło; w głowie jego coś powstało:
— Więc spiskowcy czekają tylko na hasło?
— A tak.
— I gdyby kto dał hasło, spisekby wybuchnął?
— Tak... ale któż je może podać, kiedy ja jestem uwięziony i nie mogę nikogo o tem zawiadomić?
— Ja to uczynię!... — wyrzekł Beausire, tonem Medei w tragedji Corneille‘a.
— Ty?
— Tak, ja! Przecie ja tam będę, ponieważ pokazywać mnie będą tłumowi? Więc ja też zawołam:,.Niech żyje król! Niech żyją prusacy! Śmierć ludowi!“ Przecie to nie tak trudne.
Kolega Beausire‘a patrzył nań z zachwytem.
— Ja bo zawsze mówiłem... — zawołał — żeś ty genjalny człowiek!
Beausire skłonił się z powagą.
Nazajutrz Beausire wsiadł na wóz, jak na rydwan triumfalny, z pogardą patrząc na tłum, któremu przygotowywał straszliwą niespodziankę. Przy moście Matki Boskiej czekała na jego przejazd jakaś kobieta z chłopczykiem. Beausire poznał biedną Oliwję, zapłakaną, a młody Tosio, widząc ojca w wózku i żandarmów, zawołał:
— Dobrze mu tak! poco mnie bił!...
Beausire przesłał im uśmiech protekcjonalny i dodałby doń niewątpliwie gest odpowiedni, gdyby nie miał rąk związanych ztyłu. Plac ratuszowy zalegały tłumy.
Kiedy skazaniec ukazał się pod pręgierzem, powstał wrzask, kiedy jednak zbliżyła się chwila egzekucji, kiedy kat odwinął rękaw, obnażył ramię skazańcowi i schylił się,