Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1187

Ta strona została przepisana.

ażeby wziąć rozpalone żelazo, stało się to, co się dzieje zwykle: wobec groźnego wymiaru sprawiedliwości, wszyscy zamilkli.
Beausire skorzystał z tej chwili i, zbierając wszystkie siły, głosem pełnym, dźwięcznym, zawołał:
— Niech żyje król! Niech żyją prusacy śmierć ludowi!..
Wrzawa, jaka powstała, przewyższyła wszelkie nadzieje Beausire’a; nie był to wrzask, były to prawdziwe ryki, prawdziwe wycie. I wszystek tłum rzucił się ku rusztowaniu. Kat zrzucony został nadół., skazaniec, niewiadomo jakim sposobem, oderwany od pręgierza i porwany. Byłby już zabity, poszarpany w kawałki i zmiażdżony, gdy na szczęście wpadł jakiś człowiek, przepasany szarfą, a przybiegł z ganku ratusza, skąd się przyglądał egzekucji. Człowiekiem tym był prokurator Gminy, Manuel. Miał on w sobie dużo poczucia ludzkości, które zniewolony był jednak często zamykać w tajnikach duszy. Ledwie udało mu się dostać do pana Beausire. Wyciągnął nad mim rękę i głosem silnym zawołał:
— W imieniu prawa, upominam się o tego człowieka!
Lud wahał się, czy ma być posłusznym. Wtedy Manuel zdjął z siebie szarfę i porząsał nią w powietrzu ponad tłumem, wołając:
— Do mnie wszyscy dobrzy obywatele!
Ze dwudziestu ludzi nadbiegło i zaraz przy nim stanęło.
Wydobyto Beausire‘a z rąk tłumu, lecz łotr był nawpół już nieżywy.
Tłum wydelegował dwudziestu ludzi, którzy w jego imieniu mieli wydać wyrok na wroga ludu.
Sąd ten postanowił ukarać winowajcę śmiercią haniebną, bo powieszeniem go na miejscu spełnienia zbrodni.
Widok ustawionej szubienicy uspokoił nieco tłum, czekający na wyrok.