Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1191

Ta strona została przepisana.

— Masz, mój synu, idź do Dantona i żądaj od niego, czego chcesz.
Gilbert powstał zkolei.
— A potem — zapytał Cagliostro co myślisz czynić?...
— Po czem?..
— Po dniach, które przyjdą, gdy na króla kolej nadejdzie.
— Myślę... — rzekł Gilbert — zostać jeżeli mi się uda członkiem Konwencji i opierać się z całej mocy skazaniu Ludwika XVI.
— Rozumiem.... — szepnął Cagliostro. — Czyń, co ci nakazuje sumienie, ale jedno mi przyrzeknij.
— Co takiego?...
— Był czas, w którym byłbyś mi wszystko przyrzekł bez żadnych warunków. Gilbercie.
— W owym czasie, nie mówiłeś mi, że lud uzdrawia się przez zabójstwo, naród przez morderstwo.
— Niechże i tak będzie... Przyrzecz mi otóż Gilbercie, że skoro król zostanie osądzony i stracony, pójdziesz za moją radą.
Gilbert podał mu rękę.
— Każda rada od ciebie pochodząca, mistrzu, będzie mi drogą, — odpowiedział.
— I zastosujesz się do niej?...
— Przysięgam, jeżeli tylko zgadzać się będzie z mojem sumieniem.
— Jesteś niesprawiedliwym, Gilbercie — rzekł Cagliostro — nieraz ci usługi moje ofiarowywałem, a czy żądałem czego kiedykolwiek?...
— Nie, mistrzu, i teraz jeszcze wyświadczyłeś mi łaskę, droższą mi nad własne życie.
— Genjusz Francji, której jesteś jednym z synów najszlachetniejszych, niechaj cię prowadził...
Cagliostro wyszedł, Gilbert pośpieszył za nim. Fiakr czekał jeszcze, doktór wsiadł doń i kazał się zawieść do ministerjum sprawiedliwości, do Dantona.