Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1193

Ta strona została przepisana.

ka, który sądząc, że jest to z pożytkiem dla Francji, poświęcił się, rzucił swój honor w otchłań i przyjął krwawe znamię, przywiązanie do swego nazwiska, byłoby to niczem!... Coż znaczy w podobnych okolicznościach życie, dobre imię, honor jednego obywatela?.. Ale to będzie plama na czole Francji!... na czole ludzkości!..
— Obywatelu! — odezwał się Danton — powiedz, czy jest człowiek tak silny, by powstrzymał lawv wybuchającego Wezuwjusza?.. Gdy morze przypływa, czy znajduje się ramię tak silne, aby odepchnąć Ocean?...
— Gdy się kto nazywa Dantonem, nie powinien pytać, gdzie jest ten człowiek, ale mówić: „Oto jest!...“ nie pyta, gdzie jest takie ramię, ale sam je wyciąga.
— Słuchaj! — powiedział Danton — warjaci jesteście. Czyż muszę mówić wam to, czegobym sobie nie dał powiedzieć?.... A więc tak, mam wolę, mam zdolność i gdyby Zgromadzenie chciało, miałbym siłę!.. Ale czy wiecie, co mnie spotka?... Zgromadzenie odmówi mi sposobów ocalenia kraju, będzie to karą mego złego imienia: będą przeciągać, odkładać, pocichu powiedzą że jestem człowiekiem bez moralnoci, człowiekiem, któremu nawet na trzy dni nie można powierzyć władzy całkowitej; wybiorą komisję z ludzi uczciwych a przez ten czas rzeź wybuchnie i jak powiadacie, krew tysiąca nie winnych, zbrodnia trzechset lub czterechset pijaków, zarzuci na sceny rewolucji krwawą zasłonę, pod którą znikną wyniosłe jej szczyty!... A więc nie! — dorzucił z giestem wspaniałym — nie, to nie Francję oskarżać będą, ale mnie; odwrócę od niej przekleństwo świata i ściągnę je na swoją głowę!...
— A ja, a twoje dzieci?... — zawołała nieszczęśliwa kobieta.
— Ty... — powiedział Danton — ty nie przeżyjesz tego, jak powiedziałaś; i nie będą cię oskarżać o wspólnictwo ze mną, skoro zbrodnia moja ciebie zabije. Moje dzieci, to synowie: wyrosną kiedyś na ludzi, i bądź spokojną, będą mieli serce ojca, potrafią nosić imę Dantona z godnością;