Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1195

Ta strona została przepisana.

konawcza, to będą ja; wchodzę, upominam się o nią i jeżeli będą się wahać, wezmę ją sam sobie!...
— A wtedy co uczynisz?... — zapytał Gilbert.
— Wtedy, chwytam sztandar; w miejsce krwawego i straszliwego demona rzezi, którego odsyłam do ciemności, wyzywam szlachetnego genjusza bitwy, który uderza bez trwogi i gniewu, który patrzy na śmierć ze spokojem i zapytuję band zebranych, czy dla mordowania ludzi bezbronnych się gromadziły?... Ogłaszam, że podłym jest każdy, kto grozi więzieniem. Wielu z tych ludzi przyzwala na rzeź, ale morderców mała jest liczba. Korzystam z popędu wojowniczego, jaki panuje w Paryżu, pociągam małą liczbę zabójców w wir ochotników, w wir prawdziwych żołnierzy, którzy czekają tylko na rozkaz do wymarszu i wypuszczam na granicę, czyli na nieprzyjaciela, żywioł nieczysty, opanowany przez żywioł szlachetny!
— Uczyń to! uczyń!... — zawołał Gilbert — a uczynisz dzieło wielkie, szczytne, wzniosłe!
W tej chwili wszedł Tallien.
— Tallienie! odezwał się Danton — być może, że jutro Gmina wezwie mnie na piśmie, abym się udał do magistratu; jesteś sekretarzem Gminy, postaraj się, aby list mnie nie doszedł, i abym mógł dowieść, że go nie otrzymałem.
— Do djabła! — rzekł Tallien — jakże to zrobić?
— To twoja rzecz. Powiedziałem ci czego sobie życzę, czego chcę, i co stać się powinno; do ciebie należy wynaleźć środki. Chodź, panie Gilbert, miałeś żądać czegoś ode mnie.
I otwierając drzwi małego gabinetu, poszedł tam z Gilbertem.
— W czernie mogę być panu użytecznym? — zapytał Danton.
Gilbert wyciągnął z kieszeni bilecik Cagliostra i podał go Dantonowi.