Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1204

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XLV.
MAILLARD.

Człowiek z 14-go lipca, 5-go i 6-go października, człowiek 20-go czerwca i 10-go sierpnia, miał być także człowiekiem 2-go września.
Ale były komornik chciał nadać pozór legalny mordowi i dlatego oblókł go w pewną formę. Żądał śmierci arystokratów, ale chciał, aby tracono ich prawnie, za wyrokiem przez lud wydanym, bo uważał lud za sędziego nieomylnego, jemu jedynie przyznawał prawo życia i śmierci.
Nim Maillard zainstalował trybunał, dwieście osób zostało już zamordowanych.
Lecz teraz, gdy obejmuje on obowiązki swoje, około dziewiątej wieczór, idźmy za dwoma ludźmi, którzy wyszli od Jakobinów i zapuścili się w ulicę św. Anny.
Jest to wielki mistrz i jego uczeń; jest to Saint-Just i Robespierre.
Saint-Just, który ukazał się nam w loży masońskiej na ulicy Platriere. Saint-Just, o cerze bladawej i wykrochmalonym krawacie, uczeń zimnego mistrza, suchy był i twardy, zimniejszy był od swego nauczyciela.
Robespierre miał zapewne powody, dla których nie wrócił tego wieczora do Duplayów.
Powiedział rano, że zapewne na wieś pojedzie.
Mały pokoik Saint-Justa, młodzieńca, nieznanego, dziecięcia prawie, wydawał mu się może bezpieczniejszym do spędzenia tej straszliwej nocy z 2-go na 3-ci września.