Byt zajęty w tej chwili przyjmowaniem powinszowań, jakie mu składał w imieniu Gminy człowieczek drobny, o słodkiej fizjognomji, w małej peruczce. Był to Billaud-Varennes.
— CzJeść wam, obywatele!... — powiedział do morderców, oczyściliście społeczeństwo! Municypalność nie wie, jak wam się wywdzięczyć. Zdobycz pozostała po zmarłych, powinnaby do was należeć; ale to zakrawałoby na kradzież. Jako wynagrodzenie, zlecono mi ofiarować każdemu z was po dwadzieścia cztery liwry. Będą wam cone wypłacone natychmiast. I w istocie, Billaud-Varennes, kazał w tejże chwili rozdać siepaczom wynagrodzenie za ich krwawą pracę.
Oto, jakie zdarzenie tłumaczy tę hojność Gminy.
W czasie nocy drugiego września, niektórzy z tych, co zabijali, nie mieli pończoch i trzewików; to też patrzeli z zadrością na obuwie arystokratów. Wynikło stąd, iż kazali prosić sekcję, aby pozwolono im włożyć na nogi trzewiki zabitych. Sekcja przyzwoliła. Odtąd Maillard spostrzegł, że ci ludzie czując się wolnymi od odpowiedzialności, zabierali nietylko trzewiki i pończochy, ale wszystko, co zabrać było można. Nie podobało mu się to, uważał, że mu rzeź psują, i odniósł się do Gminy.
Stąd Billaud-Varennes wysłanym został w poselstwie.
Tymczasem więźniowie słuchali mszy; odprawiał ją ksiądz Lenfant, kaznodzieja króla; służył mu ksiądz Rastignac, autor religijny.
Byli to dwaj starcy o białych włosach i postaciach szanownych, słowa ich pełne wiary i poddania wywarły dobroczynny wpływ na nieszczęśliwych. W chwili, gdy wszyscy padli na kolana, aby przyjąć błogosławieństwo księdza Lenfant, egzekucja rozpoczęła się na nowo.
Pierwszym wezwanym był kaznodzieja. Skończył modlitwę i poszedł gdzie go przywołano. Drugi ksiądz pozostał, głosząc dalej słowa pociechy. Wkrótce i na niego przyszła kolej, poszedł również tam, gdzie go wzywano.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1208
Ta strona została przepisana.