Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1209

Ta strona została przepisana.

Więźniowie zostali sami. Wtedy rozmowa stała się grobową, straszną, dziwaczną: rozprawiano o różnych rodzajach śmierci, o krótszych lub dłuższych męczarniach.
Jedni radzili poddawać głowę tak, aby spadła od jednego uderzenia; inni nadstawiać piersi; inni nakoniec, trzymać z tyłu ręce, aby nie stawiać żadnego oporu.
Gilbert tymczasem siedział w sali sądowej, przysłuchiwał się wyrokom, oczekując z trwogą i bólem, ukazania się tej, którą chciał ocalić.
Wreszcie Maillard wymówił słowa:
— Obywatelka Andrea de Taverney, hrabina de Charny.
Na to imię Gilbert zachwiał się na nogach i odwaga go opuściła.
Życie, więcej mające wartości w jego oczach, niż jego własne, miało być sądzone, skazane lub ocalone.
— Obywatele!... — rzekł Maillard do członków straszliwego trybunału, ta która stanie przed wami jest nieszczęliwą kobietą, była niegdyś oddaną Austrjaczce, lecz Austrjaczka odpłaciła jej niewdzięcznością za poświęcenie; straciła wszystko w tej przyjaźni: majątek i męża. Zobaczycie ją w czarnych szatach, a żałobę swoję komuż zawdzięcza? Austrjaczce także. Obywatele! żądam od was uwolnienia tej kobiety.
Członkowie trybunału dali znak przyzwalający.
Jeden z nich tylko powiedział:
— Trzeba będzie najpierw ją zobaczyć.
— A więc patrzcie!... — podjął Mallard.
Drzwi się roztwarły i zobaczono w głębi korytarza kobietę czarno ubraną, z czołem, zasłoniętem czarnym welonem. Szła krokiem pewnym, nie dając się podtrzymywać.
Możnaby sądzić, że było to zjawisko ze świata zagrobowego, skąd, jak mówi Mamlet, żaden podróżny nie powrócił jeszcze.
Sędziów przenikły dreszcze.
Zbliżyła się aż do stołu i podniosła welon.