Nazajutrz, trzeciego września, o jedenastej zrana, król był z rodziną w pokoju królowej, gdy jeden z municypalnych przyszedł do Clery’ego z rozkazem, aby poszedł na górę do pokoju króla. Znajdowali się tam już Manuel i kilku innych członków Gminy.
Wszystkie twarze wyrażały niepokój. Manuel, jak już mówiliśmy, wcale nie był krwi chciwym, miał on nawet w Gminie swoją partję umiarkowaną.
— Co król myśli o aresztowaniu kamerdynera? — zapytał.
— Jego królewska mość jest tem bardzo zaniepokojony — odpowiedział Clery[1].
— Nic mu nie będzie — podjął Manuel — jednakże zlecono mi powiedzieć królowi, że Hue nie powróci tu już, i że Rada zastąpi go innym. Możesz powiedzieć o tem królowi.
— To nie należy do mnie — odpowiedział Clery i proszę, bądź pan tak dobrym, uwolnij mnie od doniesienia memu panu wiadomości, która mu bolesną będzie.
Manuel pomyślał chwilę i dodał:
— Dobrze, idę do królowej.
I poszedł istotnie, a tam zastał króla.
Król przyjął wiadomość ze spokojem.
— Dobrze, dziękuję panu — odrzekł — będę się posługiwał kamerdynerem mego syna, a jeżeli Rada sprzeciwi się temu, samem sobie służyć gotów.
Poczem z lekkiem poruszeniem głowy dodał:
— Jestem na wszystko zdecydowany.
— Czy masz pan jakie żądanie? — zapytał jeszcze Manuel.
— Brakuje nam bielizny. Czy moglibyśmy otrzymać pozwolenie od Gminy, aby nam jej dostarczono więcej?
— Odniosę się do Rady — odpowiedział Manuel, a widząc, że król nie pyta go o żadne wiadomości, odszedł.
- ↑ Clery był kamerdynerem delfina.