— Bądź pani posłuszną, chcemy cię ocalić — rzekł.
— A zatem odejdźcie, abym się ubrać mogła...
Dwaj ludzie usunęli się, a pani de Navarre pomogła jej się ubrać, czyli raczej ubrała ją sama.
W dziesięć minut gwardziści powrócili.
Księżna była gotowa, tylko tak jak powiedziała nie miała siły iść z nimi; biedna kobieta drżała na całem ciele. Oparła się na ramieniu gwardzisty, który do niej przemawiał i tak zeszła ze schodów.
Stanąwszy w bramie, znalazła się nagle przed krwawym trybunałem. Przewodniczył mu Hebert.
Na widok tych ludzi z zakasanemi rękawami, na widok tych katów zakrwawionych, zemdlała.
Trzy razy zapytywana, mdlała za każdym razem i nie była w stanie odpowiedzieć.
— Ależ chcę panią ocalić! — szepnął jej znów zcicha człowiek, który już raz zrobił jej nadzieję.
Obietnica ta dodała nieco sił nieszczęśliwej.
— Kto jesteś? — zapytał Hebert.
— Marja-Ludwika z linji Sabaudzkiej, Carignan, księżna de Lamballe.
— Tytuł twój?
— Ochmistrzyni domu królowej.
— Czy wiedziałaś pani o spiskach dworu z 10-go sierpnia?
— Nie wiem. czy były jakie spiski dziesiątego, ale jeżeli były, nie słyszałam o nich.
— Zaprzysięgnij równość, wolność, nienawiść dla króla, nienawiść dla królowej i monarchizmu.
— Zaprzysięgnę z łatwością dwa pierwsze, lecz nie mogę zaprzysiąc tego, czego nie mam w sercu.
— Przysięgnijże pani! — szepnął jej gwardzista, lub zginiesz!
Księżna rozpostarła ręce i, chwiejąc się, postąpiła instynktownie do bramy.
— Przysięgnijże! — szepnął jej znów jej protektor.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1216
Ta strona została przepisana.